Żywiecki SMOGU żyj nam 100 lat! - pisze Hubert Maślanka.
Kilka dni temu redakcja pewnej gazety zwróciła się do mnie prośbą udziału w warsztatach dotyczących zanieczyszczenia powietrza na Żywiecczyźnie. Na warsztatach miałem reprezentować stowarzyszenie, w którym działam m.in. na rzecz przyjaznego środowisku transportu. Ucieszyłem się, szczególnie, że organizator zapewniał mnie, że tematyka będzie dotyczyła między innymi transportu lokalnego, w tym odpowiedzi na pytania, czy ekologiczny transport jest możliwy do wdrożenia na poziomie lokalnym. Uznałem, że to naprawdę doskonała okazja, by móc podzielić się konkretnymi rozwiązaniami, o które od lat zabiegamy, rozwiązaniami, które przy wdrożeniu czasami niewielkich działań, mogłyby sprawić, że Żywiecczyzna zaczęłaby jeszcze bardziej racjonalnie wykorzystywać swój potencjał.
Przygotowawszy się merytorycznie do warsztatów, zabrałem kolegę-wiceprezesa i licząc na twórczą pracę zjawiliśmy się na warsztatach o przepisanej porze. Niestety, rozstawione stoliki nie współgrały z naszymi oczekiwaniami, zwłaszcza co do konwencji, ale postanowiliśmy dać organizatorom szansę. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Nie trzeba było długo czekać na pierwszego „strzała", kiedy to Pan moderator postanowił wszystkich porozsadzać, niczym uczniaków w czwartej klasie szkoły podstawowej. Miało to rzekomo służyć wyzwoleniu w nas większego potencjału twórczego . I tak oto znalazłem się w kilkuosobowej grupce, w której byli przedstawiciele kilku gmin z powiatu żywieckiego i bielskiego. No cóż... Dalej było już tylko śmieszniej i straszniej, bo oto, kiedy już nas podzielono na grupki, zostaliśmy poproszeni o spisanie na czerwonych kartkach powodów, jakie naszym zdaniem są źródłem smogu. Wtedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że na tych warsztatach są naprawdę mądrzy ludzie - urzędnicy, społecznicy, przedstawiciele władzy lokalnej, którzy doskonale czują temat i nie potrzebują warsztatów, by zdiagnozować, że problem smogu, to problem systemowy, którego podstawą jest niska zamożność ludzi, albo inaczej stawiając sprawę, są zbyt wysokie koszty ekologicznych paliw. I tutaj znów nie zawiedliśmy, zdecydowana większość grup stwierdziła, że powodem jest to, że ludzi zwyczajnie na ekologię nie stać, że paliwo jest drogie, że system dopłat jest nieefektywny, bo kiedy ludzie oczekiwaliby bezpośrednich dopłat do opału, proponuje im się dofinansowanie do pieca, które finalnie i tak jest konsumowane najczęściej przez marżę wskazanego z góry instalatora....
No tak, ale przecież ja (i mój kolega - wiceprezes, w innej grupce) jesteśmy tutaj, żeby też porozmawiać o transporcie...
Chcąc zatem poszerzyć krąg zagadnień, wystrzeliliśmy z kwestią zanieczyszczeń powietrza spowodowanych przez transport drogowy. Chcieliśmy pochwalić miasto za ekologiczną flotę MZK i zastanowić się, co zrobić, żeby takie ekologiczne busy kursowały nie tylko po mieście, ale i po powiecie. Chcieliśmy porozmawiać o budowie centrów przesiadkowych, o integracji transportu indywidualnego ze zbiorowym, chcieliśmy... Usłyszawszy o naszej "diagnozie" Pan moderator stwierdził, że "temat transportu był w Częstochowie, dziś się tym nie zajmujemy, dziś w Żywcu mówimy o piecach kopciuchach". Dodał jednak po chwili, że on może warunkowo naszą "diagnozę" przypiąć na tablicy, ale z boku ... no tak, przecież w Żywcu nie ma korków, samochody nie zdzierają kloców hamulcowych, ani opon, kilkudziesięcioletnie busy kursujące po żywieckich wioskach przecież emitują do atmosfery tlen w czystej postaci... No cóż, skoro dziś nie o transporcie – to zajmijmy się kopciuchami, pomyślałem... i zajęliśmy się.
W warsztatach oprócz urzędników brały udział osoby, które reprezentowały organizacje pozarządowe, czyli "wariaci", którym się wciąż chce robić coś dla idei, dla lepszego jutra.
Jak już pisałem, szybko w grupce doszliśmy do jednakowych wniosków. Diagnoza nie musiała trwać długo, bo kto lepiej zna problemy uwarunkowań lokalnych, jak nie urzędnicy, którzy na co dzień rozbijają się z ponurą rzeczywistością paragrafów i przepisów, które im uniemożliwiają realną walkę ze smogiem. Niestety, nie tak łatwo, nie tak szybko! Pan moderator przecież po to był moderatorem, żeby moderować, czyli pilnować niejako naszego procesu myślowego, dodam, spotęgowanego uprzednim porozsadzaniem dorosłych, obytych z tematem ludzi. Nie tylko ja, jak się później okazało, odniosłem wrażenie, że rolą moderatora było, żeby czasami z warsztatów nie urodził się wniosek, o którym każdy wie, ale żeby się urodziło to, co się urodzić miało. I kiedy "czerwona lampka" mi zaczęła w głowie migać, do występów dołączył kolejny „aktor", z samego „urzędu marszałkowskiego" (współfinansującego warsztaty). "Aktor – ekspert" zaczął moderować poszczególne pomysły, jakie pojawiły się w naszych grupkach, przy czym muszę dodać, że podobno jego moderacją niekoniecznie trzeba było się kierować w dalszej części zajęć. Pan ów na początku stwierdził, że urząd nie ma możliwości dofinansowania dopłat do paliw ekologicznych i taki pomysł "nie wchodzi w grę" – postawił minus przy karteczce dotyczącej dopłat... takich minusów postawił jeszcze wiele, wiele, wiele. Kiedy jednak chcący, albo niechcący powiedział, że "od dopłat do opału jest pomoc społeczna" myślałem, że padnę żywcem. Nie podejrzewałem, że tak ważna osoba była w stanie tak opacznie i bezrefleksyjnie potraktować pomysł "bezpośrednich dopłat", niestety - ale nie mogę tego nazwać inaczej jak ignorancja. Właściwie przy każdym racjonalnym rozwiązaniu Pan stawiał minus, natomiast wyjątkowo chętnie jego akceptację otrzymywały te pomysły, które sprowadzały się ogólnie rzecz biorąc do „uświadamiania ciemnego ludu", jak to smog jest niebezpieczny. Wtedy uświadomiłem sobie, że to nie warsztaty a jedna wielka ściema...Nie wiem, jak się warsztaty skończyły – bo po dwóch godzinach je opuściłem, nie chcąc dalej sankcjonować obecnością swojej organizacji czegoś, co było mistyfikacją. Razem z kolegą poczuliśmy się oszukani i wykorzystani, pod pretekstem rzeczowej debaty użyto nas do "klepnięcia" własnych pomysłów na wydanie, jak zakładam nie małych pieniędzy na kampanię społeczno-edukacyjną.
Przedstawiciel regionu twierdzi, że województwo (mam tutaj na myśli również WFOŚiGW) nie może dofinansowywać dopłat do paliw. Pytam się, dlaczego nie może?, skoro może dopłacać do wymiany pieców, ocieplania domu czy instalacji solarów. Jako jeden ze sposobów walki ze smogiem proponuje się kupowanie kolejnych stacji monitorowania powietrza. Ok, rozumiem, że takie stacje pozwalają ocenić stan powietrza, ale nie dajmy się zwariować!. Ja się pytam, czy jeśli jest się chorym i ma się gorączkę, to leczy się poprzez zakup termometra lekarskiego?... Ludzie, co się nam próbuje wmówić!
Szarpie mną w środku, kiedy pan moderator „bije brawo" pomysłowi wręczania ludziom ulotek-zawieszek na klamkę z napisem „nie truj!" i uważa, że edukacja ekologiczna to podstawa, że tworzenie kolejnych Centrów Edukacji Ekologicznej to antidotum na smog. Czy nas ma się za idiotów? Nie zgadzam się z tym, że ludzie potrzebują edukacji, uświadamiania. Każdy wolałby mieć ciepło w domu po naciśnięciu guzika w nowoczesnym piecu, nikt też nie przepada za wynoszeniem popiołów - nie próbujmy udowadniać, że ludzie do tego potrzebują edukacji. Każdy wie, że czyste powietrze to lepsze życie i zdrowie. Uświadommy sobie wreszcie, że ludzi zwyczajnie nie stać na drogie paliwa, a zaklinanie rzeczywistości i przepisywanie „kampanii edukacyjnych" jako lekarstwa na smog jest śmiechu warte. Pytam się, komu i czemu ma służyć tworzenie kolejnych „quasi instytucji", produkowanie tysięcy ulotek, dziesiątek filmów promocyjnych czy zatrudniania speców od uświadamiania.
Po tych wszystkich wrażeniach przyjechałem do domu, a mieszkam już w granicy Żywieckiego Parku Krajobrazowego, na terenie obszaru Natura 2000 – lasu bukowego, gdzie jeszcze do niedawna można było usłyszeć wieczorową porą puchacza, derkacza, zobaczyć jastrzębia czy innego rodzaju "egzotyczny" okaz. Z lasu wycięto dziś kolejne kilkadziesiąt drzew – to już ok. 100 w ostatnich dniach – nie są ocechowane, zatem są wycięte nielegalnie. Nad Żywcem smog, a otulające Żywiec naturalne filtry bezmyślnie się wycina, nie wytrzymałem, coś we mnie pękło. Dzwonię do Straży Leśnej – strażnik mi odpowiada, że nie przyjedzie, bo w tym terenie las jest pewnie prywatny a on się prywatnym nie zajmuje. Odpowiadam mu, że przecież ma spisane z żywieckim starostwem porozumienie, w ramach którego ma między innymi przeciwdziałać tzw. szkodnictwu leśnemu – on mi na to, że „on już ze mną skończył i żebym sobie dzwonił na policję". Poprosiłem go o podanie nazwiska – powiedział mi – „miłego dnia i się rozłączył"... ot „kropka nad i" w zakresie poznawczych doświadczeń dbania o stan środowiska na Żywiecczyźnie.
Tak sobie myślę nad tym wszystkim i coraz bardziej dochodzę do przekonania, że temat smogu na Żywiecczyźnie jest nie do rozwiązania – ale nie dlatego, że się nie da – on się chyba niektórym zwyczajnie opłaca. Ochrona środowiska – to coś, co jest jedną wielką fikcją. Padają deklaracje, ale w ślad za nimi nie idą żadne mądre, systemowe rozwiązania. Urzędnicy lokalni chcą działać, ale system prawny im nie pozwala, a jeśli już pozwala, to sąsiad w gminie za miedzą nie musi wcale przejmować się tym, co inny włodarz uradził i jego zakazy są dla niego niczym smog na wietrze. Wycięte ponad limit 100 drzew nie oburza strażnika leśnego, bo przecież nic się nie stało - jakiś nawiedzony ekoterrorysta próbuje się tu w "Białowieżę" bawić.
No cóż, skoro nie da się „smoga" zlikwidować, to pozostaje się z nim oswoić, zaprzyjaźnić, zawrzeć jakiś układ - skoro ma być zmorą – to niech się może czemuś przysłuży... Przemieńmy smoga w żywieckiego smoka – w sumie ciekawa atrakcja by była – może nie zionie ogniem, jak ongiś krakowski, ale za to siarki po nim sporo można powdychać . Legenda o żywieckim smogu... który w nocy szaleje, a w zimowy dzień można pozostałości po jego nocnych harcach ujrzeć na niebie, może się znajdą chętni turyści na takie atrakcje, może i kiedyś się znajdzie się Szewczyk Skuba, który się ze smogiem rozprawi.
ps. Z uwagi na charakter warsztatów, ich konwencję, w szczególności zaś moderację, nasza organizacja nie wyrazi zgody, by jej udziałem w warsztatach uzasadnić partycypację społeczną projektu, w ramach którego warsztaty były przeprowadzone. Będziemy do tego samego zachęcać również innych uczestników, którzy mają podobne odczucie.
Autor: Hubert Maślanka