Świętujemy 99. rocznicę odzyskania niepodległości po długim okresie rozbiorów. Z wydarzeniem tym nieodłącznie kojarzony Jest Józef Piłsudski: działacz niepodległościowy, wojskowy ze stopniem marszałka, twórca legionów, Naczelnik Państwa. Jego losy z Żywiecczyzną splotły się kilaknaście lat po powrocie wolnej Polski. Piłsudski spędził urlop w Pałacu Kępińskich w Moszczanicy pod Żywcem. Pozostała tabliczka informująca, że przebywał on tam w okresie 8.9 - 3.10.1934. Jak to było?
Co spowodowało, że Marszałek Piłsudski znalazł się akurat w tym miejscu na wypoczynku? Przede wszystkim korzystne dla kuracji świeże, górskie powietrze, którego wdychanie zalecili lekarze. Za zgodą właścicieli pałacu został on przystrojony na przyjazd dostojnego gościa mapami wojskowymi i dokumentami sztabowymi. Dawny Naczelnik Państwa spędził w naszej okolicy kilka tygodni.
Kto był wtedy właścicielem dóbr?
Pałac w Moszczanicy należał w 1934 roku do Władysława Kępińskiego. Urodził się on w 1877 roku na dalekiej północy, w Finlandii. Po ukończeniu studiów prawniczych objął majątek Moszczanica i Kocierz Moszczanicki. Był Prezesem Powiatowego Związku Kółek Rolniczych. Założył szkołę rolniczą w Łodygowicach, zorganizował też związek pszczelarzy. Postać zatem barwna, a temat pszczelarstwa został reaktywowany po dziesięcioleciach w postaci klasy o takim właśnie profilu w szkole w Moszczanicy. Władysław Kępiński publikował także intensywnie artykuły prasowe na tematy rolnicze. Jak można się domyślać, był również zapalonym myśliwym. W należących do niego rewirach łowieckich polował Karol Stefan Habsburg i jego synowie.
Badanie przedpola dla Piłsudskiego
Marszałek gościł w Moszczanicy w 1934 roku. Powodem były jego dolegliwości dróg oddechowych, w walce z którymi lekarze zalecili zmianę klimatu. Najpierw na rekonesans w okolice Żywca przyjechał pułkownik Strzelecki, oficer Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych, który objeżdżał nasze tereny i wykonywał fotografie. Po powrocie do Warszawy zaprezentował zdjęcia prawdopodobnego pobytu przyszłego rekonwalescenta. Podobno Piłsudski długo się nie zastanawiał. Po przyjrzeniu się architekturze obiektu i dopytaniu o gospodarza, decyzja padła właśnie na Moszczanicę i znajdujący się tam pałac. Najpierw zjechała tu generalicja i adiutanci, a potem sam Marszałek. Wedle relacji trudno byłoby jednak jego pobyt uznać za pełną rekonwalescencję i oderwanie się od spraw warszawskich. W pałacu trwały bowiem cały czas pozorowane ćwiczenia, a przy porozkładanych mapach analizowano sytuacje frontowe.
Przyjazd
O pobycie Marszałka w Beskidach wspominał piłsudczyk i podróżnik, Mieczysław Lepecki w swojej książce pt. „Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego”. Pomimo że wcześniej po drodze było deszczowo, w Żywcu aura się uspokoiła. Na dworcu czekali na Piłsudskiego towarzystwo i władze administracyjne, wśród nich wojewoda Kwaśniewski i płk. Bolesławicz. Znalazło się na peronie także dużo gapiów, szczególnie dzieci, których widok wywołał uśmiech na twarzy gościa. Jak pisze Lepecki:
„Do Moszczanicy, odległej od Żywca o 5 kilometrów, prowadzi szosa biegnąca łagodnymi serpentynami od brzegów rzeki Soły ku górom. Po kilku minutach drogi byliśmy już u jej wrót. Sam dwór, położony w rozległym parku o szerokich trawnikach i starych drzewach, otaczały starannie przystrzyżone żywopłoty. Był obszerny, piętrowy.”
Samochód wiozący Józefa Piłsudskiego objechał okrągły klomb i zatrzymał się przed wejściem. Fronton zdobiło sporządzone z jarzębiny i białych nasion godło państwowe. W progu stanęli gospodarze: Kępiński z żoną (wnuczką gen. Dwernickiego – dowódcy kawalerii w powstaniu listopadowym) i trzema córkami. Zastosowano typowe w takiej sytuacji rytuały, czyli powitanie chlebem i solą. Gospodarz wygłosił przemówienie, a dziewczęta wręczyły kwiaty. Przy tej okazji doszło do mocno abstrakcyjnej wymiany zdań. Marszałek zapytał bowiem, czy któraś z dziewcząt ma na imię Krzysia? Otrzymał odpowiedź przeczącą, po której stwierdził:
- Nie wiem dlaczego, ale zdawało mi się, że muszę tutaj spotkać Krzysię.
Weszli do środka i w pierwszej kolejności pani Kępińska miała możliwość zaprezentowania znajdującego się w salonie obrazu, przedstawiającego walkę jej dziadka w bitwie pod Stoczkiem (14.02.1831).
Państwo Kępińscy opuścili dwór na czas pobytu znanego i znamienitego gościa, a on udał się na długi spacer po ogrodzie.
Dużo spacerów, czyli dzień powszedni
Podczas pobytu w Moszczanicy Marszałek spał zwykle długo. Około godz. 9.00 rano służący przynosił herbatę i świeżą prasę. Około południa w swojej "maciejówce" marszałek wychodził na spacer do parku. Najczęściej sam. Kiedy jednak pozwalał komuś na towarzystwo, wskazywał rozmaite gatunki krzewów, porównując je ze swoimi w Sulejówku i Pikieliszkach. Lubi też przystawać i patrzeć na dosyć ruchliwą – głównie za sprawą idących do pracy wieśniaków - drogę, która wiodła do Moszczanicy. Przechodnie często wołali do niego zza płotu: „Niech będzie pochwalony!”. Szczególnie ulubił sobie rekonwalescent umieszczoną wówczas między klombami figurkę Matki Boskiej z wyrytym na cokole napisem „Salve Regina”. Spacery po parku trwały długo, do godziny 15.00, po której przychodził czas na niewyszukany obiad. Po nim były chwile na postawienie pasjansa oraz lekturę. Po kolacji oddawał się znów lekturze, natomiast po północy oddawał się przemyśleniom. „Dziadek” słynął z pewnej słabości czyli herbaty, pitej w ciągu dnia kilkakrotnie.
Jednak bitwy? Co to za wypoczynek?
Tak przedstawiał się typowy i ramowy harmonogram dnia. Piłsudskiego podczas jego pobytu w Moszczanicy. Relacje adiutanta potwierdzają, że wiele dni przetykanych było konferencjami, symulacjami frontowymi, pisywane były długie depesze. Harmonogram ogólny pobytu i rekonwalescencji nie zmieniał faktu, że w rzeczywistości był to urlop, podczas którego drzwi do pokoju Marszałka się nie zamykały. Nie zamykał się też jego umysł na sprawy kraju i obronności. Przyjmował między innymi min. Józefa Becka oraz Karola Olbrachta Habsburga. Pojawili się też: Mieczysław Fogg i zwycięska załoga międzynarodowych zawodów lotniczych – kpt. Jerzy Bajan i sierż. Gustaw Pokrzywka. Sam Marszałek natomiast złożył wizytę w Szkole Podstawowej w Moszczanicy. Ostatecznie Józef Piłsudski zadowolony był z pobytu na Żywiecczyźnie, a szczególnie z jego zdrowotnej roli. Chwalił klimat podgórski. Nawet wiatr, którego zwykle nie lubił, uznał za nieostry. Nie był to prawdopodobnie halny, ani żaden orkan...
Źródła:
„Łowiec Polski” 12/2015 r.
„Pamiętnik adiutanta Marszałka Piłsudskiego” Mieczysław Lepecki.
Autor dziękuje rzecznikowi Starostwa Powiatowego w Żywcu Dariuszowi Szatanikowi za udostępnione materiały.