Już po raz trzeci z rzędu na żywieckim Rynku maturalna młodzież zatańczyła poloneza. Nowa świecka tradycja żywiecka przyjęła się zatem godnie i na dobre. Nie jedyna.
W choreograficznym, dopracowanym układzie pokazała się młodzież żywieckiego I Liceum Ogólnokształcącego. Wcześniej Rynek został odśnieżony i zamontowano przenośnie nagłośnienie. Pokaz rozpoczął sie z lekkim opóźnieniem, po krótkim wstępie włodarza miasta oraz wydelegowanego ucznia.
Panny i kawalerowie, ubrani na czarno z białymi dodatkami, nie tańczyli tylko we własnym gronie. Wybrane osoby prosiły do tańca gości. W pierwszej parze szedł przez kilkanaście taktów dostojnego poloneza burmistrz Antoni Szlagor, zaproszony przez piekną, ciemnowłosą maturzystkę.
Złosliwi zauważyli, że porwany do tańca burmistrz nie zdjął czapki, ani nawet nie dotknął jej symbolicznie, gdy dygnęła do niego tancerka. Reszta tancerzy nakryć głowy nie posiadała, tancerki okryły włosy wełnianymi "kominami".
Zapytaliśmy znawców tematu, czy tak wypada - tańczyć poloneza w kaszkiecie.
- To zależy trochę od przesłania, w jakim celu taniec się odbywa - czy dla samego faktu i zaprezentowania się, czy ma na celu promocję tańca lub zaproszenia do integracji. Patrząc jednak na rodowód poloneza jako tańca, to raczej nie powinno się tak zrobić. Ale oczywiście gra tu rolę dużo okolicznych czynników - powiedziała nam instruktorka tańca ze szkoły Egurrola Dance Studio Śródmeście w Warszawie. Tym czynnikiem mogą być po pierwsze tańczenie na świeżym powietrzu w związku z warunkami pogodowymi. Choć było słonecznie, to jednak mroźno.
Muzyka w końcówce zagłuszyła żywiecki hejnał, który ... zagrano jeszcze raz, 15 minut po zegarowym południu.