Porucznik Stefan Bidziński przybył na Żywiecczyznę i rozpętał konflikt z mieszkańcami Jeleśni. O co poszło? O chleb i bydło...
Dziać się to miało w 1662 roku. Ludzie Bidzińskiego zabierali Jeleśnianom chleb oraz zwierzęta. Mieszkańcy tej miejscowości postanowili wystąpić przeciwko nieuczciwemu gospodarzowi. W kronice „Dziejopis Żywiecki” Andrzeja Komonieckiego czytamy: „Jeleśnianie tedy z inszym poddaństwem zebrawszy się porobili sobie szańca, na których ostrzwie pokładłszy, u rzeki Koszarawy za Mutnem bronić się postanowili, przygotowawszy do strzelby i różnego oręża z chłopstwem”.
Warto wspomnieć o tym, że ostrzwia były to młode drzewa - jodły lub świerki. Ich gałęzie poprzycinano. Na co dzień przez ludzi wykorzystywane były do suszenia siana (ostrewki) lub jako drabiny. Tym razem posłużyły do obrony.
Widząc to zbrojne wystąpienie, Stefan Bidziński nazwał swoich przeciwników buntownikami i ruszył na nich z planem spalenia wsi. Sytuację uratował żywiecki proboszcz Stanisław Kaszkowic. Namówił on chłopów, by powrócili do swoich domów, a porucznika Bidzińskiego przekonał do zmiany planów zniszczenia Jeleśni.
źródło: Projekt Chłop