W poprzednie środy pisaliśmy o tym, jak wyglądał targ w dawnym Żywcu. W tym bardzo dawnym, ale też bardziej współczesnym, kiedy jeszcze handlowano na Rynku, a potem na tzw. Targowicy. Dziś sprawdziliśmy, co obecnie dzieje się na „Małej Targowicy”, czyli na terenie wzdłuż ul. Słowackiego, pomiędzy u. Krasińskiego, a Zespołem Szkół Ekonomiczno – Gastronomicznych.

Mala Targowica tyt copy

 Zostało z „Małej Targowicy”

Idąc od strony dawnej „Dużej Targowicy” natrafimy najpierw na murowane, zadaszone i zamykane kioski. Część z nich nawiązuje tematycznie do miejsca lub dawnego przeznaczenia targu. To kwiaciarnie, o tej porze roku nieco smutne. Bliskość cmentarza powoduje, że znajdziemy tam znicze lub kwiaty nagrobne. W innym są wyzierające się poza ściany kiosku warzywa i owoce, kiedyś popularny towar targowy. Znajdziemy również mięso i wędliny, czy nabiał. To jednak oferta codzienna, nie tylko związana z „dniem dyszla”.

Trzeba się zagłębić

W celu odnalezienia śladów ściślej związanych z dawną zywiecką środą, trzeba wejść pomiędzy kioski, gdzie znajduje się jeszcze dosłownie kilka straganów dla okazjonalnych sprzedawców. Nie jest to miejsce, które rzuca się w oczy. Są tam stoiska z drewnianymi zadaszeniami, zajęte przez kilka osób, oraz kolejny zamykany kiosk, w którym można nabyć mięso i wędliny.

„A masła nie chce?”

Wypadałoby stwierdzić, że tradycję „dnia dyszla” Małej Targowicy utrzymuje już tylko tych kilka osób pomiędzy kioskami, w listopadzie sprzedających właściwie tylko nabiał. Z reguły to gospodynie wiejskie, kobiety w podeszłym wieku. Na straganach wystawione mają opakowane w woreczki foliowe sery domowej roboty lub mleko w słoikach, są też jajka.
- Ja tu staję od niedawna, bo przeszłam na emeryturę – mówi jedna z nich – pracowałam na Śląsku, tutaj nie bywałam, dawnej Targowicy właściwie nie pamiętam.
Inna z kobiet, jak się okazało, jest tam sprzedaje tu znacznie dłużej.
- O, proszę pana, już chyba 50 lat tutaj stoję. W środy, czasem też w piątki. Co sprzedaję? Mleko, ser - wyjaśnia kobieta. Pamięta więc dawną „Targowicę”.
- Jasne, wtedy też stawałam tutaj. Tłumy ludzi bywały. Teraz to bardzo mało jest, nie ma rolników, nie ma gospodarzy. W lecie to wiadomo, że więcej, bo przychodzą też ludzie z grzybami albo jagodami. Teraz mało, bo nie ma już rolników - wspomina ze smutkiem kobieta.
Pomimo że, jak już zostało napisane, oferentów w wewnętrznej części „Małej Targowicy” mało, to kupujących przewija się wielu. Co istotne, nie wyglądają na osoby, które znalazły się tam przypadkowo.
- Wpadam tutaj po ekologiczną żywność. Teraz jesienią mleko i sery, od tej samej pani zawsze biorę – mówi pan Jarek, 40 – letni mieszkaniec Żywca. Inny mieszkaniec miasta nabył mleko. Odchodził już, gdy zatrzymało go kobiece wołanie:
- A masła nie chce?

Kiedyś na targu było lepiej

Inną szybko wpadającą w oko pozostałością po byłej „Targowicy” jest stoisko z obuwiem i pantoflami, parasolami i światełkami choinkowymi,  które prowadzi pan w średnim wieku i ze wschodnią naleciałością w mowie. On swój towar oferuje również codziennie, nie tylko w „dzień dyszla”. Pamięta czasy Targowicy, wtedy ustawiał się w różnych miejscach.
- Dużo ludzi wtedy było. Kiedyś lepiej szło zarobić na targu – stwierdza.

Udostępnij

10
+9
1