Zwierzęta z Mini Zoo w żywieckim parku muszą się mieć na baczności, a ich opiekunowie wzmóc starania o bezpieczeństwo podopiecznych. Na te mniejsze, skrzydlate, czyha od jakiegoś czasu „naturalne" zagrożenie. I nie chodzi tutaj o dziki, z którymi ma problem od dawna wiele miast.
Parkowe ptactwo atakują lisy. Uczyniły już zauważalne straty. Pracownicy Mini Zoo starają się walczyć z tym problemem, ale jego dyrektor – Mariusz Broda przyznaje, że nie jest to proste.
- Lis od pokoleń podkradał chłopom i rolnikom pożywienie, a przy tym jest cwany, przez co trudno się z takim zwierzęciem i jego zakusami uporać. Przez lisy ubyło nam trochę ptactwa, przede wszystkim drobiu, ale lisy udusiły również pawia. Dużo zwierząt po nocy bywa potarmoszonych. Zarejestrowały je też kamery sąsiadów z Fundacji Pomocy Dzieciom. Najgorsze są młode liski, bo nie wytrenowane, mniej ostrożne i próbują sił. To chyba one przychodzą. Co noc pilnujemy, ale zdarza się, że podchodzą nawet w dzień – powiedział Mariusz Broda.
Czy Mini Zoo wie już, co z tym tematem zrobić?
- Musimy być czujni, bo jak się nauczą, będą przychodzić jak na stołówkę. Mamy przygotowane pułapki, no ale lis, jak wiadomo, jest cwany. Lis chodzi po płocie jak kot. Ostatnio był spokój, ale mieliśmy ciekawą sytuację kilka lat temu. Lis zasadził się w nocy, a pracownikowi udało się go zamknąć w dużym kojcu. Ale co z tego? Lis bez problemu pokonał 4-metrową siatkę - relacjonuje Broda.
W wielu miastach, nie tylko dużych, problemem są dziki. Wydaje się, że w Mini Zoo mogłyby znaleźć i dla siebie pożywienie?
- Dziki widział nasz pracownik w rejonie amfiteatru, na wysokości strzelnicy Łucznika, 5 lub 6 sztuk. Nie bywają natomiast w parku. Nie pokonają ogrodzenia – uspokoił Mariusz Broda.