Zaprawdę powiadam Wam, kto z Was, patałachy, w ostatniej chwili, za pięć dwunasta wybory, robi mi pod domem chodnik, lebo asfalt nowy kładzie i myśli sobie chytrze, że po tym nowym asfalcie ja bladą stopą pójdę, w niebieskiej sukni, jak święta panienka depcząca węża, otóż że jak właśnie ja tą bladą stopą pójdę, po tym asfalcie, po tym chodniku, za tę nową barierkę się trzymając, pod tą nową lampą oglądając się za siebie, ten myli się sromotnie i fatalnie w skutkach.
Bo ja go znienawidzę właśnie za to i przenigdy nie zagłosuję na nikogo, co przez lat 4 bez mała ślepy był na dziury w drodze i oświetleniu, śpiąc z rękami założonymi na sytym brzuchu, chrapał i puszczał bąki, a teraz chce mnie kupić kawałkiem drogi do lokalu wyborczego, w nadziei, że jak się przejdę po nowym to powiem “ale mamy tu jednak dobrego gospodarza, a dobra gospodyni piękną drogę czyni.”I ta nadzieja, że powiem, że pomyślę, że jednak nie jest tak źle, w końcu zrobili bowiem asfalt, drogę, chodnik, oświetlenie, więc sprawy idą wreszcie ku dobremu i czemu teraz zmieniać dobrego konia na wyścigu, czemu teraz nagle nie zaufać sprawdzonej marce?
Ta Wasza nadzieja właśnie najbardziej mnie nienawiścią zaślepi. I włamię się do kościoła, gdzie klęczycie na pokaz i przez głośniki do gnębienia wiernych zakrzyknę: “Wy barany, prędzej wasz billboard wyborczy przejdzie przez ucho igielne, niż ja na Was zagłosuję po tym tanim triku, który obraża moją inteligencję i każdego wyborcy.
- Asfalt, żeśmy Wam zrobili to na nas zagłosujecie nie? Zaprawdę powiadam Wam, kto tak wyborcom czyni, nie znajdzie miejsca w niebie. Nie tylko nie powinien wygrać wyborów, ale powinien zostać złapany przez złe demony, przez strzygi, zmory i utopce. Powinien być zawiedziony przez to wesołe towarzystwo na wielki karnawałowy trybunał nad przepaścią i tam go powinny osądzić jednorożce, diabły hojnie obdarzone i wszelkie stworzenia mitologiczne i mitomańskie.
Bo nikt nie spodziewa się szatańskiej inkwizycji.I tam, jak już dobrze się przerazi tym co się wokół dzieje, jego wykrzywioną paroksyzmem twarz sfotografuje taki stary fotograf w cylindrze i z czarną płachtą, a zdjęcia, które powstaną na szkle i porcelanie, zwłaszcza na porcelanie, co tak pięknie się kojarzy, rozwiozą lotem błyskawicy, co jednorożec wyskoczy, na bankietach i na wioskach, po powiatach i lokalach wyborczych, gdzie zdjęcie to zawieszone będzie w holu infamii, do góry nogami, choć będzie to tylko zdjęcie głowy, by łatwo się dało zapamiętać twarz, więc napiszemy w protokole z rozprawy, że osobnik ten będzie powieszony do góry szyją…
I nad tą galerią postaci, niczym “tych klientów nie obsługujemy” będzie widniał napis, “tych cwaniaków nie wybieramy” i będzie pod każdym czubkiem odwróconej głowy widniał wyrok, że w jeden dzień ów ten i ta owa, próbowali przekupić wyborców za ich własne pieniądze, udając, że teraz nagle będzie dobrze - i trwało to siedem dni i siedem nocy, a trzy dni z tych siedmiu zajęła sesja fotograficzna, a dwa dni z tych siedmiu trwało zacieranie rączek i chytry chichot.
A pod tym będzie długa lista wcześniejszych małych dni, bo na każdy dzień kadencji będzie przypadał wiersz litanii do najświętszego serca przeciętnego wyborcy - na przykład “czwartego czerwca - nie robiłem nic, któryś za nas cierpiał kochany, zmiłuj się nad nami”A na końcu tej listy znajdą się jakieś - jak to przy wyborach - podkradane innym zdania, piosenki i mowy wiązane rękami w piramidkę. “Wybierz, ach wybierz, zaufaj jeszcze raz, bo czy te oczy mogą kłamać, czy te ręce mogą leczyć?
Nie mów mi, że kochanie, to ostatnia niedziela, jutro się rozstaniemy…. Że jesienne róże... Nie musi być jak w piosence.”Ale ja się nie zmiłuję, po asfalcie nowym pójdę w brudnych butach i zrobię wszystko by wysłać Was daleko i tam sobie róbcie wygody last minute, tam malujcie w ostatniej chwili trawniki na zielono, a księżyce na złoto. I już nie wracajcie.
AUTOR: VAM