Żywiecka prokuratura poszerzyła zarzuty po wypadku na torze kartingowym w Zwardoniu.
Na skutek wypadku z listopada 2017 roku, o którym pisaliśmy TUTAJ, 21-latka została sparaliżowana. Jej szal dostał się do mechanizmu koła, zaciskając go. Do tej pory zarzuty dotyczyły tylko wypadku i poszkodowanej. Prokuratura sprawdziła jednak dokładnie stan pozostałych pojazdów i toru. Okazało się, że mankamenty posiadał nie tylko gokart, którym jeździła poszkodowana. Ani jeden z użytkowanych nie był sprawny.
- W związku z tym właściciele narazili nie tylko poszkodowaną, ale też pozostałych siedem osób, które wówczas przebywały z nią na torze – wyjaśniła prokurator Agnieszka Michulec dla TVN24.
Właścicielka toru odpowie więc za narażenie ośmiu osób na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, gdyż zdaniem śledczych umyślnie udostępniła niesprawne pojazdy.
- Nie zapewniła ich właściwego serwisowania i naprawy, nie zadbała o wycofanie z użytkowania pojazdów wyeksploatowanych, niesprawnych techniczne lub nieprawidłowo skonstruowanych. Umożliwiła też ich użytkowanie na torze, który posiadał nawierzchnię o zmiennej przyczepności. Nie odpowiadał on wymaganiom – wskazała szefowa żywieckiej prokuratury.
Mąż właścicielki natomiast, według śledczych, nie zadbał o właściwe serwisowanie pojazdów, również narażając uczestników. Im obu grozi do 5 lat więzienia.
Podejrzanym jest też pracownik obsługi toru. Jemu, podobnie jak wcześniej, postawiono zarzut umyślnego narażenia zdrowia lub życia poszkodowanej 21-latki. Nie zaznajomił jej z regulaminem toru i nie sprawdził, czy poszkodowana należycie zabezpieczyła wcześniej części garderoby.
Akt oskarżenia ma trafić do Sądu Rejonowego w Żywcu jeszcze w styczniu. Oskarżeni nie przyznają się do winy.