W nadchodzącym sezonie zimowym znów nie zobaczymy w Pucharze Świata skoczka narciarskiego, pochodzącego z Gilowic. Najprawdopodobniej nie tylko w tym sezonie, ale już nigdy, aczkolwiek inny sportowiec z Gilowic - Tomasz Adamek - nie raz przekonywał, że powroty po oficjalnym zakończeniu kariery są możliwe.
Informację taką na temat Krzysztofa Bieguna przekazał portal Wirtualna Polska, określając ją jako zaskakującą. Jeśli jednak popatrzy się na ostatnie sportowe lata w wykonaniu Bieguna, należy raczej stwierdzić, że trzeba było się z tym liczyć. Jeszcze końcem sierpnia pochodzący z Gilowic skoczek występował w japońskiej Hakubie, w konkursie letniej Grand Prix. Zajął tam 33.miejsce. Nie wystąpił już w związku z tym we wrześniu, w Pucharze Kontynentalnym w Zakopanem. Trener kadry B polskich skoczków zdradził, że po wyjeździe do Azji, skoczek podjął decyzję o zakończeniu kariery. Głównym powodem stały się jego kłopoty z łączeniem sportu i pracy zarobkowej, o których już rok temu pisaliśmy TUTAJ. Szczególną uciążliwością było utrzymanie odpowiedniej wagi, o którą kierowcy nie jest łatwo.
Krzysztof Biegun miał swoje przysłowiowe pięć minut na początku sezonu 2013/14. Wygrał wówczas indywidualny konkurs inauguracyjny w Klingenthal. Przez kilka tygodni był nawet liderem Pucharu Świata w skokach narciarskich. Po słabszej następnej części roku nie znalazł się w kadrze na olimpiadę w Soczi. W międzyczasie był drużynowym mistrzem świata juniorów oraz złotym medalistą uniwersjady. W następnych sezonach nie sprostał jednak oczekiwaniom, nie kwalifikując się z reguły do kadry A. Pozostanie jednak jednym z siedmiu (jak na razie) polskich zwycięzców konkursu PŚ w skokach i jednym z bardzo niewielu liderów tego cyklu w historii.