Śląskie, Małopolskie, Bielskie? Pod różne podziały administracyjne w minionych dziesięcioleciach Żywiecczyzna podpadała, z reguły nie identyfikując się w pełni lub w identyfikując w bardzo niewielkim stopniu z naczelną jednostką.
Historycznie, geograficznie, etnograficznie czy antropologicznie rzeczywiście niewiele mamy wspólnego z którąkolwiek z powyższych nazw? Nawet z poprzednim województwem, bielskim, chociaż przynajmniej pieniądze zostawały trochę bliżej. Obecnie jesteśmy w województwie śląskim. Wielu Żywczan deklaruje znacznie bliższe związki, jeżeli w ogóle jakiekolwiek są, z Małopolską i Krakowem. Oczywiście chodzi o podział czysto administracyjny, niemniej jednak co jakiś czas odzywają się pewne sentymenty. Nie tylko na Żywiecczyźnie. Nasze obecne województwo w dużym stopniu zlepione zostało z rejonów do Śląska się nie poczuwających (może jedynie przez górali pracujących w śląskich kopalniach): dzisiejszy powiat żywiecki, bielski, częstochowski. Żartem chciałoby się do tego dodać Sosnowiec, ale to nie żart właściwie, a konkretne nawiązanie. Temat odżył niedawno, może nie intensywnie, ale jednak, za sprawą właśnie Sosnowca. W centrum naszego obecnego województwa finalizuje się proces powstania Metropolii Śląskiej. W jej nazwie ma wystąpić wyraz „Silesia”. To złamanie ustaleń według mających pod nią podpadać sosnowiczan, reprezentujących Zagłębie Śląsko – Dąbrowskie. Więc oni też?
Do wyrażania niesmaku przyłączyło się też bielskie Stowarzyszenie Beskidzki Dom, zarzucając władzom, że ignorują potrzeby tożsamościowe „małopolskiej połowy województwa „śląskiego” i nawołując polityków z regionu do dbałości o nie.
Potrzeby tożsamościowe są ważną sprawą, ale istotną niemniej, albo i dużo bardziej jest to, czy – kolokwialnie określając – kasa się będzie zgadzać. Istnieje bowiem, według wielu, zagrożenie, że ustawa metropolitalna będzie jeszcze bardziej promować centrum województwa. Oby nie, bo czy się poczuwamy czy nie, w tym województwie będziemy, a od jego centrum jesteśmy najdalej.