Kilka dni temu można było zobaczć emitowany przez stację TVN program "Uwaga", którego tematem byla bulwersująca ostatnio opinię publiczną sprawa z Jeleśni, gdzie to jakiś czas temu mąż zaatakował nożem śpiącą żonę. Co wiemy więcej po programie?

Zdarzenie, które obiło się szerokim echem w całym kraju teraz, miało miejsce wiosną w Jeleśni. Mieszkanka tej miejscowości po powrocie z nocnej zmiany, położyła się spać. Jej 49 – letni mąż, elektryk, przebywał wówczas w domu, na zwolnieniu chorobowym. Feralnego dnia usiadł obok i czekał, a żona zaśnie. Kilka godzin później ze snu wyrwała ją niewiarygodna sytuacja:
– Po trzech godzinach obudziłam się z nożem w oku. Usłyszałam, że tak musi być, żeby córka miała z czego żyć – powiedziała w Uwadze Iwona.
Twierdziła, że mąż przytrzymywał jej głowę nogami i zamachnął się ponownie. Skończyło się złamaniem noża. Pani Iwona pobiegła do łazienki, chcąc zatamować krwawienie. Mężczyzna wrócił w tym czasie z kuchni z następnym nożem. Kobieta upadła, a agresor chciał ją ugodzić w tętnicę.
Rodzinne wsparcie
Po jakimś czasie na miejsce przybył brat pokrzywdzonej. Męża nie było jednak już wówczas w domu. Uciekł. Policja ujęła go po kilku godzinach w okolicy żywieckiego Grojca.
– Po prostu chciał ją zabić, zamordować. To było w samo południe. Nie wiem, co mu się stało, ale miał dość duże długi, z tego co słyszałem. Ale to nie było wyjście, żeby kogoś mordować – mówi Jan Kubica, brat pokrzywdzonej.
Iwona Najfeld przyznała w programie, że prawdopodobnie jej mąż wpadł w duże długi, jednak nie wie, na co przeznaczał pieniądze z pobieranych kredytów.
– Myślę, że jeżeli posunął się do takiego czynu, to stać go na wszystko. Okazuje się, że ja nie znam tego człowieka – ocenia.
Przecież było dobrze?
Kobieta nie kojarzy niczego, co przed incydentem mogłoby wskazywać na taki rozwój sytuacji. Stanowili zgodne małżeństwo, wychowali córkę, która dziś ma 19 lat. Objawy przemocy domowej się nie zdarzały. Nie wiedziała, że oąż ma potężne długi.
– Był bardzo ciepłym i miłym człowiekiem, nigdy na mnie nie podniósł głosu, nie skrzywdził żadnego zwierzaka, nigdy nie był agresywny. Zajmował się mną i córką, opiekował się. Wszystko było tak, jak powinno być. Mogę go nazwać tylko sprawcą i mordercą, bo wiem, że miałam nie żyć w tym momencie – twierdzi w programie pani Iwona.
Długi
Rodzina twierdzi, że długów zrobiło się 100 tys. zł. Nic jednak nie wiadomo o tym, by wykupił jakieś polisy ubezpieczeniowe na życie żony lub córki – do czego miałyby nawiązywać jego słowa w trakcie popełnia omawianego czynu, kiedy to mówił że tak musi być… Prokuratura ani policja nie dopatrzyły się też materialnego motywu przestępstwa. Ale Iwona pracowała na etacie. Czy w grę wchodziła tzw. renta rodzinna?
Na wolności, pomimo rozbieżności
Napastnik został zwolniony z aresztu, gdyż po kilkutygopdniowej obserwacji w więziennym szpitalu psychiatrycznym biegli uznali, że nie odpowiadał za swoje postępowanie.
– Biegli, wydając opinię, stwierdzając niepoczytalność podejrzanego w chwili zarzucanego mu czynu, orzekli jednocześnie, że z uwagi na jego osobę, jego dotychczasowe życie, opierając się na wynikach z obserwacji, nie zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, aby w przyszłości dopuścił się takich samych czynów. Zatem nie ma żadnych podstaw do stosowania wobec niego innych środków zabezpieczających – tłumaczy Jacek Boda z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej i dodaje, że w świetle takiej opinii prokurator nie mógł zrobić nic innego, tylko wypuścić mężczyznę.
Według biegłych podejrzany cierpiał na zespół Elpenora, z powodu czego nie odróżniał snu od rzeczywistości. Określają to też zrywem przysennym. Biegły psychiatra sądowy Stanisław Teleśnicki stwierdził jednak w programie Uwaga, iż bardzo mało prawdopodobnym jest, aby w ramach tej przypadłości obudzić się, pójść gdzieś po nóż, wrócić i zaatakować osobę śpiącą.
Biegli jednak sceptyczni
Nie tylko Stanisław Teleśnicki wątpił. Sprawa uchylenia aresztu dla domowego agresora z Jeleśni stała się głośna. Dowiedziano się o niej w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach. Ta ostatnia, po przeanalizowaniu akt, skierowała wniosek o postępowanie dyscyplinarne wobec prokuratora, który uchylił areszt. Według rzecznika Prokuratury Regionalnej w Katowicach opinia biegłych była niepełna, niejasna i wewnętrznie sprzeczna.
Co dalej?
Mąż Iwony wyszedł na wolność. Śledczy twierdzą, że wykonali kroki chroniące ją, jednak oficjalnie wiadomo tylko o tym, że została poinformowana, że mężczyznę wypuszczono.
– Ta osoba może wrócić do domu prawnie. A policja utwierdziła mnie w tym, że jeżeli będzie realne zagrożenie, to wtedy mam po nich dzwonić – mówi pani Iwona i dodaje, że po wyjściu z aresztu mężczyzna odwiedził jej znajomych. – Był bardzo miły i grzeczny jak zwykle – twierdzi.
W imieniu napastnika wypowiadał się w programie tylko jego adwokat:
- Zdecydowanie mój klient nie miał woli, nie miał zamiaru, nie miał motywu pozbawić życia swojej żony. Jest przekonany co do tego, że to, co się stało, jest dla niego tragiczne i nie dające się zarazem wytłumaczyć – mówi Andrzej Herman, obrońca podejrzanego.
A poszkodowana? Złożyła pozew o rozwód. Teraz czeka na wyznaczenie terminu sprawy.
– Myślę, że od przebaczania jest zupełnie inna instytucja – kwituje w programie całą sprawę pani Iwona.
Sprawa toczy się obecnie w bielskiej prokuraturze. Zażalenie na postanowienie prokurtatora żywieckiego o zwolnienie podejrzanego z aresztu jak dotąd, przez kilka tygodni, nie zostało rozpatrzone. Krąży między sądami w Żywcu i Bielsku, które wskazują na wciąż inną miejscowo właściwość jego rozpoznania...