„Bill Clinton palił trawę, ale się nie zaciągał.” - ten cytat ze znanej piosenki Kazika i jednocześnie kwintesencja opinii na swój temat byłego prezydenta USA mogłyby być uznane za analogię do postawy obecnego polskiego parlamentarzysty.
Internet żyje swoim, bardzo szybkim życiem. Wczoraj obiegła go wieść o publikacji dziennika Fakt na temat rzekomego związku pozamałżeńskiego posła Stanisława Pięty. Dziś on sam, w tym samym piśmie odnosi się do sprawy, choć mało precyzyjnie.
Przytaczaliśmy tę historię we wtorkowym tekście pt. „Poseł Pięta i podboje. Sercowe”. Co przyniosła środa? W tym samym Fakcie poseł swoje stosunki z panią "Joanną" określa jako „służbowo – organizacyjno – polityczne”. Na pytanie, czy nocowali razem w Nowym Domu Poselskim odpowiada, że kobieta mogła być tam przez niego zaproszona, ale nocowaniem nie można tego nazwać. Fakt dowodzi, że były to częste spotkania i późnych porach, gdyż w grę wchodziła godz. 03.00 w nocy. Podobno była to pomoc bliźniemu, którego autobus zbyt późno dotarł do stolicy i nie ma gdzie się podziać. Ze strony pani Joanny padła wczoraj także sugestia, że poseł Pięta miał załatwić jej pracę. Ten drugi nic takiego sobie nie przypomina, poza propozycją przejścia standardowej procedury rekrutacyjnej, jednak nie w PKN Orlen.
Sedno sprawy tkwi jednak w tym, że Fakt upublicznił korespondencję elektroniczną, która Stanisława Piętę mocno obciąża i nakazuje dać wiarę słowom kobiety, oskarżającej, że ją oszukał. W związku z tym dziennik docieka, czy mogło dojść do włamania na konta, skutkiem czego korespondencję wysyłałby kto inny. Pięta nie zakłada takiej opcji stwierdzając, że doszło do nadinterpretacji, a on sam… przesadził z dobrocią.