Jak przebiegała kampania wyborcza pochodzącego z Żywca posła do Sejmu kontraktowego i jak oceniał ten parlament? O tym i o kilku innych sprawach opowiedziała nam jego córka, Romana Caputa.
Michał Cichy: Kandydowanie i Michała Caputy do sejmu kontraktowego to była dla rodziny nobilitacja, czy też jakieś inne odczucia Wam towarzyszyły?
Romana Caputa: Zdecydowanie nobilitacja. Ojciec od dawna przecież działał w Solidarności. Nie raz internowanym szykowaliśmy paczki, oczywiście za darmo, czy też „za uśmiech i dobre słowo”. Wcześniej zdarzały się wobec taty różne, na szczęście raczej drobne szykany. W związku z tym to, co nastąpiło, było naturalnym ukoronowaniem tych lat.
MC: Nie baliście się? Opozycjoniści tamtych lat nie raz dzielą się obawą pewnego strachu, że „wszystkich pozamykają”?
RC: W zupełności nie czuliśmy strachu. Powiem więcej. I ojciec i my, szybko czuliśmy i stwierdziliśmy, że sejm kontraktowy, to koniec systemu PRL.
MC: Jak wyglądała kampania wyborcza Michała Caputy, w dobie – ciągle jeszcze – cenzury i znacznie węższego zakresu środków masowego przekazu niż dziś?
RC: Ówczesne województwo bielskie podzielone było na dwa okręgi. Tata kandydował z okręgu andrychowskiego, gdzie naturalnie był mnie znany niż w Żywcu. To były czasy, gdy nie każdy miał auto, nie każy miał akurat benzynę. Kto miał, woził jego i innych na spotkania po okolicy Andrychowa. Tata przez wiele tygodni przychodził do domu po pracy w szkole, jechał do Andrychowa, wracał w nocy, rano znów do pracy i tak w kółko.
MC: Miał zdjęcie z Lechem Wałęsą?
RC: Oczywiście że miał. Wisiało w wielu miejscach, do tego ulotki i te spotkania bezpośrednie. Te środki okazały się skuteczne, ponieważ ostatecznie uzyskał jeden z najlepszych wyników w kraju. Dokładnie już teraz nie pamiętam, ale chyba miał drugie miejsce w Polsce pod względem porcentowym w okręgu.
MC: Czy pierwszy po części wolny sejm i praca w nim, to było to, o co przez lata walczył Michał Caputa?
RC: Na pewno uważał, że to początki wolności i to było najważniejsze. A sejm? Tak jak w kampanii, na miejscu praca, a pomiędzy nią wyjazdy do Warszawy. Częste. Zdarzyło się, że musiał jechać, tylko po to, by w jakiejś sprawie powiedzieć jedno słowo: „nie”. Ojciec był w jakiejś komisji, chyba edukacji. Ale w życie polityczne się nie angażował. Był związkowcem, ideowcem. Działaczem lokalnym, nie ciągnęło go na salony.
MC: Podobno nie do końca pozytywnie oceniał to, co dzieje się w Warszawie?
RC: Starał się poświęcać tej działalności jak najwięcej. Czasem, ale nie przesadnie, przenosiło się to na życie domowe. Zdarzało się, że nawet mama sugerowała, ze może położył by większy nacisk na to czy tamto, może coś można rozwiązać lepiej. Ojciec był jednak osobą dbającą o to, by wszystko przebiegało zgodnie z przepisami i duchem prawa. Żadne obejśica. To chyba była jedna z przyczyn tego, że najpierw nie do końca był zadowolony z tego co zastał w Warszawie, czyli polityki. Jak już mówiłam, sam był związkowcem, nie politykiem. Koterie i pewien egozim nie były dla niego. Z czasem z tych układów był niezadowolony jeszcze bardziej i w efekcie zrezygnował, nie wyrażając najmniejszej chęci do kandydowania w następnych wyborach.
MC: Czy, według Pani, z istoniejącej dziś sytuacji społeczno-politycznej byłby zadowolony?
RC: Według mnie? Myślę, że nie odrzuciłby jej całościowo, ale bardzo dużą jej część poddałby negatywnej krytyce.
Michał Caputa - ur. w 1927 r. w Wieprzu k. Żywca. Studiował polonistykę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku. Zanim ukończył studia, pracował jako wychowawca i kierownik domu dziecka w Bartoszycach. W latach 1962–1995 pracował jako polonista w żywieckim Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika, w którym uczył między innymi Stanisława Pyjasa. W 1980 był założycielem struktur "Solidarności" w szkole. Przewodniczył sekcji szkolnictwa i oświaty związku w Żywcu. Poseł na Sejm X kadencji (1989-91). Członek Komisji Edukacji, Nauki i Postępu Technicznego Zmarł 18.09.2008 roku.