Od dwóch dni usiłuję wyjechać z miasta, ale nie jest to możliwe ze względu na oblężenie. Jedyne, co chwilowo wydaje się pewne, to rondo.

Stoję na jakimś rondzie, wokół którego rozpięto tele-billboardy, bo na rondach, ze względu na ogólny paraliż miasta, bardzo wzrasta oglądalność - ludzie i tak nie mają wyjścia - wyjściem byłoby wyjechać, a to nie takie proste. Strategia, która nas do tego doprowadziła, była wdrażana z zadziwiającą konsekwencją od wielu lat. Przy każdej obwodnicy postaw dużo sklepów. Nie zapomnij zapomnieć o pasach do skręcania w lewo. Przy każdym rondzie market, przy każdym wylocie z miasta jakiś fast-food. To wszystkich spowolni i zmęczy na tyle, że zasną, zderzą się, albo w inny sposób postanowią się poddać.
Od dwóch dni usiłuję wyjechać z miasta, ale w warunkach oblężenia od wewnątrz nie jest to proste, skoro tak naprawdę wszyscy chcemy stąd uciec. Różnimy się tylko częstotliwościami, jak fale emigracyjne. Niektórzy spakowani po podsufitkę, już wiedzą, że nigdy nie chcą tu wrócić i nawet perspektywa niemożności jedzenia największego oscypka, tego serowarskiego pocisku balistycznego, wstrzelonego przez żołądek prosto w serce z piernika… Nawet ta perspektywa nie zawróci ich z drogi. Innym zaś się wydaje, że wyjeżdżają tylko do pracy, albo na zakupy, ale sami nie zauważają, jak stopniowo zataczają coraz bardziej wydłużone elipsy, by w końcu oderwać się od centrum grawitacji, jak elektron albo samochód wyjeżdżający z ronda turbinowego.
Ta strategia miała też swoje uroczyste momenty, kiedy to malarz z Australii o pseudonimie Pricasso namalował obraz ze święcenia lokalu, o którym głośno było w całej Polsce - nie o lokalu, ale o święceniu. Przy okazji strategii wyznaczamy trendy w pretensjach, poza - rzecz jasna - nowatorskim oblężeniem odśrodkowym - ubocznym efektem specjalnym. Uświadomiłem sobie właśnie, że z miasta nie chcę wyjechać od dwóch dni, ale już odkąd pamiętam. Odkąd? Tego nie pamiętam, gdyż codzienne zmęczenie, nakładające się na mnie warstwa po warstwie od dawna - a każda warstwa zrobiona z odpowiednich proporcji PM2.5 oraz PM10 - już skutecznie mi przyćmiła umysł i wzrok, o którym za chwilę - i wierzę nawet w brednie, że na górę Żar samochody same wjeżdżają...
Strategia, która nas do tego doprowadziła, była wdrażana z zadziwiającą konsekwencją. Bo w prawdziwie konsekwentnej strategii najbardziej imponuje to, czego się strategicznie nie robi. Albo czego nie widać, na billboardach i na mostach zawsze jest tyle przestrzeni i ta przestrzeń musi być pusta, bo gesty lubią pustkę, a kiedy dwóch facetów obejmuje się na billboardzie, a dzieje się to na Podbeskidziu, to potrzebują dużo przestrzeni, by nie było wątpliwości, że chodzi o prawdziwe partnerstwo, o szorstką przy-jaźń dwóch znakomitych jaźni, obejmujących sobą białą pustkę w geście wielkiego zadowolenia.
Oblężenie wewnętrzne jest wtedy, kiedy granice miasta obłożone są od środka. Nikt na nas nie naciera, to my nacieramy na siebie, próbując się wydostać i uciec. I mimo że w ramach konsekwentnej strategii nie ma już prawie pociągów, nawet pekaesu już nie ma, w końcu wsiedliśmy wszyscy w te stare busy i samochody i uciekamy co sił w prawej stopie. Bo w mieście, które tak mocno widzi w sobie przeszłość, trudno jest znaleźć przyszłość. Nasz przyćmiony wzrok widzi wtedy, że wszystko co dla nas ważne, jest przy co rusz to innej ulicy jednokierunkowej, ustawione pod prąd naszej jazdy. Jakbyśmy nie krążyli, zawsze jest tak samo pod prąd. Zmęczony umysł wtedy błądzi po hipotetycznych podkopach, dozwolonych wykroczeniach i poplątanych drogach wyjścia. Odpływa na niby, jak rozbitek stojący na oszukanym oscypku, unoszącym się na mętnej powierzchni oceanu z kwaśnicy. Próbuje tam nabrać czarnego wiatru w żagiel z resztek wyborczego billboardu. Jest tam coś nawet o kierunkach, mostach i chodnikach. No i o strategii, która nas do tego doprowadziła. Była wdrażana z zadziwiającą konsekwencją.